Pogoda zdecydowanie nie zachęca już do plenerów (, ), więc dni upływają mi przy kuchennymi stole z nowym kompletem pasteli. Piekarnik, w którym piecze się ciasto marchewkowe przyjemnie grzeje, więc nigdzie się stąd nie ruszam aż do wiosny! Jak wiecie, ostatnio pędziłam jak szalona za czymś, co miałam zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Teraz trochę się uspokoiłam i zaczęłam z pokorą na coś czekać. Nie wiem dokładnie na co ale czuję przyjemne podekscytowanie. Oczekiwanie umilam sobie pracą z nowymi pastelami.

Pastele, które są bohaterami dzisiejszej notki to Toison D’or – prezent od KOH-I-NOORa. Mają 50 intensywnych kolorów, które na ciemniejszych kartkach zdają się wręcz świecić. Przyznam, że początkowo bałam się tej intensywności. Lubię realistyczne obrazki a neonowy róż z realizmem ma raczej niewiele wspólnego. Jak widać na obrazku, który wykonałam na potrzeby ten notki – obawy były bezpodstawne. To właśnie te żywe kolory stanowią siłę rysunku. Już przy pierwszym użyciu nauczyłam się je kontrolować i – przy odpowiednim nacisku – wydobywać intensywny lub łagodny odcień.

Czas na tutorial.

Najbliższe pory roku będą się wiązały z dwiema fantastycznymi premierami – filmem „Hobbit: Pustkowie Smauga” oraz czwartym sezonem „Gry o Tron”. Wykonałam już wiele rysunków z GOT, dlatego najwyższy czas na kogoś z „Hobbita”. Obrazek, który dziś wykonałam to portret Thorina Dębowej Tarczy – krasnoluda, który organizuje wielką wyprawę w celu odzyskania ojczyzny (wersja filmowa)/zdobycia góry złota (wersja książkowa). Marzę o tym, by wziąć w takiej wyprawie udział! Zdjęcie, które jest bazą rysunku, wybrałam ze względu na kolorystykę (cudowne błękity!), dobrą jakość i niesamowite spojrzenie. Aktora, który wcielił się w postać Thorina – Richarda Armitage – znałam już wcześniej z roli Gisbourne’a w seriali „Robin Hood” (BBC). Gdy dowiedziałam się, że będzie grał rolę krasnoluda, byłam bardzo zaskoczona. Nie potrafiłam wyobrazić sobie wysokiego, szczupłego i dość mrocznego (mowa o typie urody) mężczyzny w roli Dębowej Tarczy. Jak widać aktor oraz ekipa charakteryzatorów sprostali zadaniu i stworzyli fantastyczną, wiarygodną postać.

Niebieska kartka sama w sobie jest piękna ale w połączeniu z konkretnymi kolorami wygląda wręcz olśniewająco. Należą do nich jasne beże, intensywnie jasna zieleń, neonowy róż i świetlisty pomarańcz. Mój rysunek jest zbudowany raczej wokół beżów, brązów i szarości ale wspomniane wyżej barwy także się na nim pojawiają się w subtelnych ilościach.

Tu zieleń rozjaśnia niebieskie tło.

W kilku miejscach neonowy róż pojawia się na twarzy.

Pomarańczowe refleksy nadają wyrazu włosom.

Krok po Kroku: Thorin

Czas: kilka wieczorów

Akcesoria

Wybrałam kartkę w dość intensywnym, niebieskim kolorze. Z dwóch odcieni do wyboru zdecydowałam się na ciemniejszy, ponieważ jasne pastele będą wyglądały na nim niesamowicie. Zupełnie nie przejmuję się tym, że błękity będą prześwitywały np. na twarzy, bo nie każdy rysunek musi być fotorealistyczny. Dodatkowo zastosowanie kolorowego podkładu w kolorze tła znacznie przyspiesza pracę a to bardzo się przydaje w trakcie zabieganej jesieni. Warto zaznaczyć, że nie jest to papier idealny do pasteli. Ma zbyt gładką powierzchnię przez co pigment wczepia się dużo gorzej niż w kartki fakturowane. Nie umiałam się jednak oprzeć temu pięknemu odcieniowi niebieskiego, który kojarzy mi się z wieczornym śniegiem. Oprócz wspomnianej kartki i pasteli, które królują w dzisiejszej notce, nie potrzebowałam tym razem nic więcej, choć przyznam, że gdybym miała pod ręką wiszer, pewnie bym z niego skorzystała.

Szkic

Nim przystąpiłam do pracy umyłam i porządnie wysuszyłam ręce. Czyste dłonie są ważne w każdym rysunku ale delikatna kartka i ulotne pastele wymagają szczególnej troski.

Do wykonania szkicu użyłam pasteli w kolorze zbliżonym do kartki, ponieważ przewidziałam, że pierwsze kreski nie będą wyglądały zbyt dobrze. Nie używałam ołówka, ponieważ jasne pastele nie byłyby w stanie go później dokładnie pokryć. Twarz Thorina jest dość łatwa do odwzorowania, ponieważ nos i brwi tworzą niemal idealny kształt – coś pomiędzy literami „T” i „Y”. Pierwsze kreski były bardzo delikatne. Zdecydowałam, że twarz krasnoluda pokażę w pewnym zbliżeniu. Taki kadr lepiej pokazuje mimikę twarzy a przez to jest bardziej emocjonalny. O czym myślał Thorin w tym uchwyconym w kadrze momencie? O utraconej ojczyźnie czy górach złota czekających w Ereborze? A może wyobrażał sobie głowę jakiegoś elfa nabitą na pal? 🙂

Kolejne elementy twarzy budowałam na bazie wspomnianych linii pomocniczych. Nie dodawałam już nowych, ponieważ czuję się już na tyle pewnie w szkicowaniu twarzy ze zdjęcia, że najzwyczajniej w świecie ich nie potrzebuję. Ci, którzy nie czują się dobrze w rysowaniu „na oko”, mogą oczywiście dodać kolejne ułatwienia np. przyjąć za punkty orientacyjne zmarszczki biegnące od nosa w kierunku ust. Poczytajcie o tym w , ponieważ bardzo szczegółowo opisałam w niej rysowanie twarzy.

Rysowałam trochę jak uliczni artyści pracujący na nadmorskich deptakach – wyświetlone zdjęcie traktowałam jak żywego modela. Portrety wakacyjne przedstawiają raczej wyidealizowaną wersję portretowanej osoby niż jej prawdziwy wygląd. U mnie ze względu na ograniczenie linii pomocniczych będzie podobnie. Z osobami na zdjęciach można porozmawiać. Są doskonałymi słuchaczami! Mi najlepiej zwierzało się .

Na zdjęciu w tle czaiła się jeszcze łysa główka krasnoluda Bombura (<3) ale niestety dla dobra ogólnej estetyki obrazka, zdecydowałam się ją pominąć w szkicu 🙂 Pierwsze warstwy Pastele suche to technika, w której pigment nie wchłania się w papier tylko zostaje na jego powierzchni. Nałożenie zbyt grubej warstwy może sprawić, że zatkają się pory kartki i stanie się ona zbyt gładka, by przyjąć kolejne warstwy koloru. Z tego powodu podczas rysownia nie należy się spieszyć. Zgodnie z tą zasadą nakładałam kolor spokojnie stosując krótkie, krzyżujące się kreseczki, które nadały ciekawej faktury. Zestaw na szczęście zawiera kilka odcieni, które nadają się do rysowania skóry. Te, które początkowo wydały się zbyt intensywne (zwłaszcza na niebieskim papierze), po kilku rozmyciach pięknie zbladły. Pierwsze warstwy nałożyłam w przemyślany sposób. Starałam się nie pokrywać dużych obszarów jednym kolorem. Zaczęłam od zaznaczenia najjaśniejszych miejsca białą pastelą. Później używałam także odcieni, które nie do końca kojarzą się ze skórą – żółtego, szarego, różu. Tym razem aparat nie poradził sobie z pokazaniem prawdziwych kolorów. W rzeczywistości mają bogatszy odcień. W tym miejscu warto dodać, że zdjęcie, które wybrałam nie jest idealne do tego typu obrazków. Dlaczego? Dlatego, że cienie na twarzy są dość „płaskie”. W wielu miejscach mamy do czynienia z dużymi, jednolitymi plamami koloru. Ja postaram się je nieco uwypuklić, by rysunek był atrakcyjniejszy. Zwiększyłam nieco kontrast między oświetloną i nieoświetloną strona twarzy. Choćbyście posiadali obłędne liczby kolorów pasteli, podstawową umiejętnością jest mieszanie barw. Ja zdecydowałam się łączyć kolory poprzez nakładanie krzyżujących się warstw. W ten sposób stworzyłam np. szaro-brązowy cień na prawej stronie twarzy czy wpadające lekko w fiolet cienie pod oczami. Touson D’or bardzo łatwo się rozmazują, co ma także swoje wady. Z prawej strony utworzyła się nieestetyczna plama, która podczas pracy bardzo razi. Wiem jednak, że nie będzie najmniejszego problemu z jej ukryciem. Rozmazywanie Czas na pierwsze rozmazanie. Oczywiście nie przejeżdżałam paluchami po kartce tam i z powrotem bez zastanowienia. Starałam się raczej zachować kształt cieni, które wcześniej budowałam wieloma warstwami pasteli. Na razie nie przejmowałam się tym, że spod pasteli przebija niebieska kartka. Przykryję ją w kolejnych etapach. Pomyślałam, że dobrze będzie rozmazywać każdy kolor innym palcem. Tak zrobiłam i najwyraźniej był to strzał w dziesiątkę, bo uniknęłam brzydkich plam na kartce. Było z tym trochę zamieszania (musiałam co chwilę spoglądać na palce) ale efekt wart zachodu. Tło wykonałam kilkoma odcieniami niebieskiego – w tym bardzo intensywnymi. Idealnie pokryły brudne plamy, powstałe po przypadkowym rozmazaniu ciemnych pasteli. Po kilkakrotnym powtórzeniu procesu cieniowanie/rozmazywanie dodałam jeszcze kilka plam w kolorze jasno zielonym i białym. Pięknie rozświetliły tło i rozmazały nieco poprzednie warstwy tworząc interesującą fakturę. Wszystko rozmazywałam palcami. Pewnie wyda Wam się dziwne, że nie stosowałam do tego pędzli lub wacików, jak to mam w zwyczaju. Otóż z pędzlami jest taki problem, że te o miękkim włosiu zupełnie nie radzą sobie z pastelowym pyłem a te o twardszym nieprzyjemnie skrobią po kartce i odrywają od niej za dużo pigmentu. Waciki zaś nie pozwalają na „złapanie kontaktu” z rysunkiem. Poza tym... nie ma to jak ubrudzić się pastelowym pyłem. W moim wypadku połączenie kolorowych pasteli i swędzącej twarz skończyło się tak: Szczegóły Dopiero po zrobieniu pierwszej gładkiej warstwy zaczęłam pracę nad szczegółami. Wygładzona do granic możliwości twarz wyglądała bardzo mdło i zupełnie nie kojarzyła się z silnym krasnoludem. Dlatego też śmiało przywróciłam jej wyrazistą, kratkowaną fakturę. W rysowaniu pastelami suchymi bardzo ważne jest, by nie przedobrzyć z rozmazywaniem. Gładkie obszary warto zrównoważyć pięknymi, śmiałymi kreskami. Włosy wykonałam warstwowo. Zaczęłam od zaznaczanie sobie, jak układają się poszczególne pasma. Włosy narysowałam długimi pociągnięciami pasteli, które imitowały długie pasma. Nawet po roztarciu kształt fryzury był dobrze widoczny. Nie rysowałam każdego włoska z osobna jak to robię przy rysunkach fotorealistycznych. W przypadku jednego z cienkich warkoczyków, jedynie lekko zasugerowałam kształt, poprzez narysowanie kilka jasnych, rytmicznie rozmieszczonych plamek. Na zdjęciu jasny refleks pojawia się jedynie na nosie ale ja uznałam, że rozświetlę twarz Thorina także w kilku innych miejscach białą pastelą. Na brodzie widać ciepłe, brązowe refleksy. Ja zdecydowałam się użyć do ich wykonania pomarańczowej pasteli, ponieważ jej odcień nieco złagodnieje pod wpływem niebieskiej kartki. Pod wpływem rozmazywania kontur twarzy Thorina się nieco zatarł. Wymodelowałam go raz jeszcze przy okazji rysowania włosów i przywróciłam mu charakterystyczne męskie rysy. Od tego momentu trzeba być szczególnie uważnym, bo czarna pastela (a może czarny pastel?) uwielbia się rozmazywać i brudzić rysunek. Tym razem wyjątkowo zastosujecie się do rady Rysia z Klanu i umyjcie rączki, by uniknąć zaplamienia rysunku. I róbcie to za każdym razem, gdy zmieniacie kolor. Pewnie wydaje się Wam, że narysowanie drobnych szczegółów niezaostrzonymi pastelami jest czymś niewykonywanym. Ja odniosłam przeciwne wrażenie. Zobaczmy to na przykładzie oczu: Na zdjęciu kolor oczu krasnoluda jest trudny do zidentyfikowania. Jak już wcześnie wspominałam, mój portret będzie nieco wyidealizowany, stąd też wybrałam nieco intensywniejsze odcienie niż te na fotografii. Zdecydowałam się na stalowoszary kolor, który kojarzy się z oczami kogoś mądrego (i starego zarazem) i dodałam do niego trochę młodzieńczej zieleni. Niestety odcieni tych na razie nie dopatrzycie się na zdjęciu. Portret powstawał wieczorami a światło lampki nie pozwoliło na pokazanie kolorów na zdjęciach. Ostatnie szlify Na sam koniec dodałam kilka cieniutkich, białych kreseczek na czole, które idealnie udają zmarszczki, oraz jasne kropeczki, które pokazują, w których miejscach skóra sie lekko błyszczy.Niestety tak drobnych szczegółów nie widać na żadnym zdjęciu. Gotowe Poniżej zamieszczam kilka zdjęć rysunku zrealizowanych w różnym oświetleniu – od ostrego światła łazienkowych halogenów, po miękki, żółtawy blask nocnej lampki. Tym razem żadna opcja nie oddała tego, jak rysunek wygląda w rzeczywistości. Do Galerii postaram się wrzucić lepszą reprodukcję. Jednym z naszych (czyli moich i mojego Szymka) najnowszych nabytków jest fantastyczny drukarko-skaner, który był polecany w PC format, więc sądzę, że uda się wykonać nim dobrej jakości skan. Przy okazji tego rysunku pogadajmy jeszcze chwilę o kolorach. Otóż każda barwa wygląda nieco inaczej w sąsiedztwie innych barw. Przykładowo – kolor żółty w sąsiedztwie szaro-granatowego wyda się bardzo jaskrawy. Ta sama żółć zblednie na tle np. pomarańczowego. Sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, gdy mamy do czynienia z barwionym podkładem. Na niebieskim papierze, którego używałam, wszystkie odcienie szarości wyglądały na odcienie brązu. Niektóre odcienie granatowego wydawały się intensywnie fioletowe. Co więcej, ta sama pastela wykorzystana w różny sposób miała skrajnie różny odcień. Przykładowo – pastela pomarańczowa na tle niebieskiej kartki wyglądała świetliście jak neon na tle nocnego nieba. Gdy jednak ją roztarłam, zmieszała się z kolorem podkładu i przypominała szaro-bury brąz. Warto więc poeksperymentować i zawsze trzymać pod ręką kartkę w takim samym kolorze jak nasza podstawowa, by móc testować na niej zachowanie poszczególnych pasteli. Co ja sądzę o moim rysunku? Jak na pierwsze starcie z ulotnymi pastelami, sądzę, że poszło mi dobrze. Spodziewałam się większego bałaganu i plam. Tymczasem udało mi się uzyskać spójny technicznie a jednocześnie ciekawy rysunek. Mam jednak wrażenie, że wciąż nie potrafię stworzyć rysunki lekkiego. Nie wiem kiedy powiedzieć „dość”, przez co rysunki często wyglądają na przedobrzone. A podobieństwo? Cóż – sądzę, że na tym rysunku lepiej widać charakter Thorina niż jego faktyczny wygląd. I o to chodziło! Zobaczcie także inne notki z cyklu „Hobbit”: rysowałam scenę z domu Bilba kredkami i zastanawiałam się nad hobbickim stylem życia

na przykładzie Golluma omówiłam jedną z metod dokładnego odwzorowania twarzy ze zdjęcia

Inne inspiracje

·Zaczne od muzyki. Tym razem polecam smutną, spokojną piosenkę „In Dreams”, która jest jednym z utworów promujących „Władcę Pierścieni”. można jej posłuchać a poniżej wklejam tekst.

“When the cold of winter comes
Starless night will cover day
In the veiling of the sun
We will walk in bitter rain

But in dreams
I can hear your name
And in dreams
We will meet again

When the seas and mountains fall
And we come to end of days
In the dark I hear a call
Calling me there
I will go there
And back again”

Jedzenie także może być inspirujące! Fantastyczny przepis na ciasto marechewkowe znajdziecie . Ja polecam dodać nieco mniej cukru 🙂

Do czytania polecam zaś opasły tom „Niedokończonych opowieści”. To zbiór tekstów J.R.R. Tolkiena, połączony w całość i opatrzony komentarzem przez jego syna Christophera. Znajdziecie tam różne zapiski dotyczące nie tylko wyprawy do Ereboru ale też ciekawostki związane np. z umiłowaniem Gandalfa do fajkowego ziela 🙂 Polecam na długie, zimne wieczory!

Nawiasem mówiąc

Tekst tej notki edytowałam częściowo korzystając z wi-fi w MacDonald’s, podczas oczekiwania na pociąg. Siedzenie w galerii handlowej z kubkiem kawy i laptopem wydaje się szczytem próżności ale w praktyce w takich miejscach naprawdę fantastycznie się pisze! Podczas pracy wyobrażałam sobie, że jestem Carrie Bradshaw i właśnie redaguję artykuł do jednego z nowojorskich dzienników 🙂

Nie mam zielonego (ani bladego) pojęcia czy powinno się mówić „pastel” czy „pastela”. Z jakiegoś powodu bardzie odpowiada mi druga forma, mimo że Word podkreśla mi ją jako błąd.