W dzisiejszej notce recenzja kolejnego poradnika dla rysowników, który znalazłam w bibliotece. Chodzi o „Rysować każdy może” B. Bagnalla. Tym razem dla odmiany powitała nas nieco ładniejsza okładka i minimalnie bardziej kreatywny tytuł niż zazwyczaj. Sprawdzę dla Was, czy zawartość jest wystarczająco dobra, by wyjść po nią z domu.

Wygląd

Jak zwykle zacznę od szaty graficznej i ogólnych wrażeń estetycznych, ponieważ moim zdaniem to dość ważny aspekt. Lubię patrzeć na daną publikację jak na całość, a ładny wygląd znacznie uprzyjemnia przeglądanie. ​

Sam układ tekstu, czcionka i rozmieszczenie ilustracji jest ładne choć (jak zwykle!) nie powalające. Warto jednak zwrócić uwagę na NIESAMOWITE rysunki Briana Bagnalla, które towarzyszą nam przez cały czas. Prace są porywające, pełne życia i – co najważniejsze! – bardzo charakterystyczne. Wykonane w stylu, który wyróżnia ich autora spośród szarej masy innych. Bagnell bawi się kompozycją, kolorami i fakturami, ma kreskę, na którą miło się patrzy. To wszystko naprawdę ma ogromny wpływ na to, jak odbieram ten podręcznik (a dla kontrastu możecie na chwilkę wrócić do , by poczuć różnicę).

Powyżej kilka przykładów na to, jak kreatywnie i wyraziście autor podchodzi do prostych tematów.

Przejdę teraz do tego, jak zbudowana jest książka…

Wstęp to szalenie nieskładny zlepek informacji wszelkich (ponieważ ta tendencja przewija się przez wszystkie strony, jeszcze do tego wrócę). Później mamy… – tak! zgadliście! – historię rysunku, opis materiałów dostępnych na rynku oraz perspektywy.

Jeżeli ktoś mi znajdzie książkę, w której rozdział o materiałach wnosi coś nowego, to stawiam Colę!

Ale później jest już lepiej! Są np. rozdziały o komponowaniu rysunku czy motywach (też rysunku). Mamy ciekawe zagadnienia jak rysowanie na wakacjach (gdzie pojawia się urocze stwierdzenie „urlopowe rysuneczki”), tworzenie odcienia skóry, a także przydatne fragmenty o dobieraniu techniki i przygotowaniu (także psychicznym!) do procesu twórczego.

Oczywiście są też rozdziały, które ja (bloger ekspert 😉 ) bym wyrzuciła. Przykładowo cały rozdział o mieszaniu technik podsumowałabym słowami „Techniki mieszać można”. Trzeba Wam więcej informacji? 🙂 Trafiłam także na rozdział o martwej naturze, ale to zdecydowanie nie na moje nerwy…

Rozdziały co jakiś czas są przerywane trafnymi wstawkami zatytułowanymi „Jak robili to inni?”. Tam (jak nazwa wskazuje) można znaleźć nie najgorzej dobrane przykłady prac znanych artystów, które są alternatywnym spojrzeniem na poruszane tematy. A najlepsze jest to, że w większości na tle rysunków autora wypadają blado! :).

Wszystkie zawarte w poradniku… porady sprowadzają się do jednej filozofii – „eksperymentuj i baw się dobrze”! Wskazówki są czasem pisane w formie opowieści, przez co czujemy się zżyci z autorem. O ile informacje o materiałach i historii rysunku bez problemu znajdziemy w Google, o tyle tak podanych tekstów jak te, których właśnie wspomniałam, nie znajdziemy już nigdzie indziej. I właśnie to, czyni tą publikację tak wyjątkową.

I jeszcze trochę o treści

Nie jestem w stanie w mojej mini-recenzji pominąć sprawy tak istotnej jak styl, w jakim została napisana ta książka. Jak wspominałam wyżej, autor (autorzy?) ma irytującą tendencję do gubienia wątku. Przykładem jest już sam wstęp (zatytułowany „O książce”). Okazało się, że wszelkie lekcje poświęcone pisaniu rozprawek/esejów/prac licencjackich nie są wcale takim złym pomysłem. Gdyby autor (autorzy?) uczestniczyli w choćby jednej z nich, pewnie nie staraliby się wrzucić do wstępu wszystkich „niezbędnych” informacji, jakie wpadły im do głowy. Taki styl wypowiedzi przewija się przez całą książkę i… szalenie mi się podoba. Bo to właśnie w nim ujawnia się, jak bardzo autor (autorzy?) jest związanych emocjonalnie z rysunkiem. Każde słowo wyraża radość i entuzjazm. Dodatkowo wiele fragmentów jest zredagowanych pierwszoosobowo przez co całość przypomina nieco… bloga. Bloga o rysunku. I wiecie co? #Czytałabym (takiego bloga).

Podsumowując…

Autorzy nie do końca mają pomysł na kompozycję książki ale ich uroczy entuzjazm w połączeniu z niesamowitymi ilustracjami wyzwala w czytelniku ogromną chęć sięgnięcia po kredki i zatopienia się w rysunku. To jedna z niewielu publikacji, które spełniają obietnice złożone we wstępie (lub – jak w tym wypadku – na tylnej okładce). Na pewno bym się nie obraziła dostając taką książkę w prezencie, bo na wyjątkowe rysunki B. Bagnalla z chęcią spoglądałabym częściej ku inspiracji.

Poradnik „Rysować może każdy” pozwolę sobie podsumować cytatem ze środka (oczywiście wyrwanym z kontekstu):

„… nie cofajmy się przed tym, co podpowiada nam fantazja lub zwykła złośliwość”

Inne poradniki dla artystów, które zrecenzowałam na blogu:




Nawiasem mówiąc…

U mnie w pełni trwa sezon biegowy! Moimi największymi sprzymierzeńcami w walce o kondycję (Projekt Plaża 2015) są aktualnie:

– brak Internetu

– cudowna pogoda

– Parki na Powiślu + Park Łazienkowski

– aplikacja Endomondo (kiedy wiesz, że Twój wynik leci na Fejsa, jakoś tak masz większą motywację…)

– butelkowana, zielona herbata Soti – polecam osobom, które tak jak ja nie znoszą słodkich napojów

Jeśli macie swoich biegowych ulubieńców (miejsca, gadżety, muzykę), koniecznie dajcie znać 😀