Witam po długiej przerwie na Elfikowym Kursie Rysunku. Ostatnie miesiące upłynęły mi na malowaniu wielkiego (1 x 1,6 m) obrazu farbami akrylowymi. Ponieważ było to coś absolutnie niesamowitego, pomyślałam, że warto podzielić się wrażeniami. Może ktoś po lekturze tego tekstu odkryje, że akryle to coś właśnie dla niego?

Uwaga: Tej notki absolutnie nie należy traktować jako tutorial, ponieważ przygodę z farbami dopiero zaczynam (stąd tytuł „pierwsze wrażenia”).

Temat
Zacznijmy może od tego, że mój obraz powstawał na specjalne zamówienie. Gdyby nie ta prośba pewnie samej nie chciałoby mi się przetestować tej techniki. Warto też dodać, że styl i tematyka obrazu zostały zamówione przez aktualnych właścicieli tego malowidła.

Praca jest inspirowana obrazami ale oczywiście dodałam sporo od siebie. Wymyśliłam, że tematem głównym będzie egzotyczna dziewczyna w jeszcze bardziej egzotycznej scenerii.

Akcesoria

Moje podobrazie miało wymiary 1 x 1,6 metra, co stanowiło największy jak do tej pory format w moim życiu.

Moje farby nazywają się Amsterdam i wszystkie są z serii podstawowej. Kolory, które mam to: cyjan blue, primary yellow, primary magenta, lamp black, zink white, naples yellow red, raw sienna, persian rose i sky blue. Trzy pierwsze to kolory podstawowe i można z nich rozmieszać każdy inny. Biały i czarny – kolejno do rozjaśniania i konturowania. Tajmeniczy „naples yellow red” to odcień skóry. Wraz ze sjeną paloną służą do wygaszania kolorów i pomagają mi utrzymać naturalne odcienie na obrazie. Uczciwie przyznam, że kolor jasnoniebieski zupełnie nie był potrzebny (miałam możliwość stworzyć go sama) ale wiedziałam, że będę go dużo używać, więc wolałam mieć taki w zapasie.

Odcienie zieleni wolę mieszać sobie sama, dlatego w mojej palecie nie ma ani jednego. Uczciwie przyznam, że kolor jasnoniebieski zupełnie nie był potrzebny (miałam możliwość stworzyć go sama) ale wiedziałam, że będę go dużo używać, więc wolałam mieć taki w zapasie. Róż też był kaprysem :).

Każda z farb miała po 120 ml i powiem szczerze, że większość zużyłam prawie do końca, ponieważ bardzo lubię grubo nakładać farbę.

Pędzle znalazłam w Empiku. Dobierałam je tak, by były jak najbardziej różnorodne – płaskie, okrągłe i kocie języki. Uczciwie przyznaję, że na pierwszy raz brałam raczej tańsze. Oczywiście mam już na stanie piękne, niebieskie pędzle z soboli Daler Rownej ale one są do akwareli i absolutnie nie wolno ich używać do cięższych farb.

ps. Info o gruntowaniu obrazów pod aryl macie .

Praca

Po obłożeniu całego domu folią oparłam obraz o ścianę (bo nie mam sztalugi) i malowałam siedząc na podłodze. Nie jest to najlepsze rozwiązanie dla kręgosłupa ale przyznam, że ta poza pozwala się wyluzować i uwalnia kreatywność. Siedząc n podłodze po turecku czułam się trochę jak dziecko i pewnie temu malowałam z większym zaangażowaniem. Oczywiście praca na tak dużym formacie wymagała częstego wstawania i patrzenia na obraz z daleka, żeby widzieć całość.

Miałam malować metodą od ogółu do szczegółu ale praca tak mnie zaangażowała, że zaczęłam tworzyć bez plano i przelewać na płótno to, co w danym momencie przyszło mi do głowy. Jedyną rzeczą zaplanowaną była postać na pierwszym planie i bardzo starałam się jej przypadkiem nie zamalować. Liście, pasy, zwierzęta i wszystko inne powstawało spontanicznie.

Aby postać nie była zbyt komiksowa, na końcu dodałam do niej bardzo lekkie cieniowanie rozwodnioną mieszanką żółtego i szarości, która została na palecie po zmieszaniu innych kolorów.

Techniki nakładania farby

Jak już wspominałam, lubię nakładać farbę grubo i tego się trzymałam przez cały czas. Sama metoda nakładania była jednak różna w zależności od efektu na jakim mi zależało.

Idealna gładkość – Uzyskałam ją poprzez nakładanie farby kolistymi ruchami i wcieranie jej w powierzchnię.

Gradient – Podobnie jak powyżej przy czym dodawałam spontanicznie kilka plamek innego koloru i wcierałam nieco dłużej, by wszystko się ładnie zblendowało.

Wyraziste plamy – Można uzyskać poprzez nakładanie grubej warstwy farby i bardzo swobodną ręką. Ja czasem wklepują pigment, czasem stempluję, czasem maluję dłuższe linie. To moment, w którym najbardziej czuję się artystką, ponieważ ruchy jakie wykonuję dłonią wydają się bardzo wyszukane i… no artystyczne właśnie.

„Chmury”- Znów koliste ruchy ale tym razem mniej farby na pędzlu. Uczucie jest takie, jakby malowało się na sucho. Warto zaznaczyć, że „chmury” nakładam w miejscach, w których jest już warstwa suchej farby.

„One stroke” – Niestety nie mam pojęcia jak ten efekt nazywa się po polsku. Chodzi mi o sposób w jaki artyści zazwyczaj malują kwiaty (np. na paznokciach). Do jego wykonania potrzebny jest płaski pędzel. Każdą z jego końcówek zamaczam w innym kolorze farby, robię kilka testowych plam na osobnej karce, żeby wszystko się lekko zblendowało i maluję. Dość trudno mi o tym efekcie pisać, dlatego polecam . Genaralnie wpisujcie sobie „one stroke” na YouTube, a na pewno znajdziecie coś ciekawego.

To zdjęcie w ogóle nie oddaje kolorystyki obrazu. W rzeczywistości obraz tonie w egzotycznym turkusie, odcieniach morskiej wody i złota.

Tu widać nieco lepiej.

Eksperymenty!

Przez całe swoje życie słuchacie rad dotyczących rysunku. Tego nie wolno, tamtego nie wolno, tym się nie rysuje. Spora część z nich to rady wartościowe ale niestety często ich słuchanie wiąże się ze spadkiem motywacji…

Tak więc uznałam, że spróbuję do obrazu akrylowego dodać… wzorki robione markerem. Już słyszę w głowie ten chór głosów krzyczący: „Profanacja!”. „Tak nie wolno!”.

Wolno. Artystom wszystko wolno. Na tym polega bycie artystą – na łamaniu zasad, kierowaniu się własną intuicją i poczuciu, że to co stworzyliśmy jest naprawdę nasze.

Markerów użyłam do malowania plemiennych wzorów na obrazie. Dzięki nim jest jeszcze bardziej tajemniczo i egzotycznie. I udało mi się nawet uzyskać coś w rodzaju trójwymiaru, ponieważ niektóre linie markera przykryłam jeszcze farbą przez co wydają się bardziej odległe od tych nie pokrytych. Na zdjęciach chyba tego nie widać.

Zatem jakie są moje pierwsze wrażenia po pracy z akrylami?

Nie ukrywam, że jestem zachwycona! Po jednym obrazie wielkoformatowym odkryłam, jak wielkie możliwości mam przed sobą! Już planuję co znajdzie się na kolejnym obrazie! Najlepsze w tym wszystkim było takie… uczucie, że jest się artystą. Wielokrotnie kładłam się na podłodze cała umazana farbą i spoglądałam na swoje płótno z zadowoleniem. Bardzo fajne uczucie!

Okazało się, że duże formaty nie są wcale takie przerażające. Praca nad tym obrazem zajęłam mi ok 1,5 miesiąca ale głównym powodem był raczej brak czasu i… brak miejsca (30 metrowe mieszkanko 🙂 ).

W zanadrzu mam jeszcze jedno płótno, więc spodziewajcie się filmu… kiedyś. Tymczasem piszcie mi w komentarzach wszelkie uwagi jakie przyjdą Wam do głowy w kwestii akryli, dużych formatów, malowania z głowy. Macie ulubionych malarzy? Jaki jest największy format na jakim malowaliście? Wasze ulubione sposoby nkładania farby? Chcę wiedzieć wszystko! 🙂

Inne materiały z cyklu Pierwsze próby/Pierwsze wrażenia:

ps. Na ELFIK TV wrzuciłam , w którym pokazałam jak maluję z głowy surrealistyczną scenkę z oczkami w roli głównej. Może kogoś zainspiruje? Polecam też z „Artystycznymi ulubieńcami 2014”. Zobaczycie tam moje ulubione gadżety, artystów, techniki i wszystko inne, co inspirowało mnie w zeszłym roku. Jakie są Wasze typy? 🙂

ps. 2. Jeśli kto jest ciekawy, czym się aktualnie zajmuję zawodowo to zapraszam na kanał „. zobaczycie, kim jestem i co robię w tym fantastycznym miejscu :).

ps. 3. Pamiętajcie o moim instagramie :). /barbiemichaels