Rate this post

Zapach drewna, chłód trzymanego w dłoni ołówka, szmer przesuwanego po kartce rysika. Kiedy po raz ostatni czuliście to podczas rysowania? Jeśli dawno (lub – co gorsza! – nigdy), dzisiejszy wpis odpowie Wam na pytanie: Dlaczego moje rysunki nie mają tego „czegoś”?. Albo lepiej: Jak sprawić, by moje rysunki miały to „coś”? By wprowadzić Was w temat, najpierw opowiem małą, niezwiązaną z rysunkiem historię, która wyjaśni styl życia, który jest jednocześnie tytułem tego wpisu. Gdziekolwiek jesteś, bądź. Później zobaczymy jak wpływa on na jakość rysunków.

Czym jest „uważność”?

Jakiś czas temu wypowiedziałam kolejne marzenie. Treść nieistotna. Istotne są jedynie okoliczności tej sytuacji: znajdowałam się wtedy na balkonie, 9 piętro krakowskiego wieżowca. Widok na Wawel, Kościół Mariacki i zamglone góry w oddali. Piłam pyszną kawę w pięknym, żółtym kubku z namalowaną Wieżą Eiffla. Nagle coś sobie uświadomiłam – Po co mi kolejne marzenie, skoro nie potrafię cieszyć się z tego, które właśnie się spełniło? Przecież zawsze chciałam mieszkać tak wysoko! Dlaczego zamiast rozkoszować wymarzoną sytuacją (poranna kawa z widokiem na stary Kraków) żądam kolejnej rzeczy? Jest duże prawdopodobieństwo, że gdy nowe pragnienia nabiorą realnych kształtów, ja myślami będę gdzie indziej. Będę siedziała w moim pięknym, drewnianym domu w Nowej Zelandii. Będę piła słodkie kakao i grzała się przy kominku. I wyobrażała sobie, jak wspaniale byłoby być teraz w trasie koncertowej w roli nowej wokalistki zespołu Nightwish. Absurd? Absurd!

Nie ma nic złego w marzeniach. Ja nie wyobrażam sobie bez nich życia. Ale umiejętność cieszenia się z nich, gdy już się spełnią też jest szalenie ważna. Teraźniejszość to jedyna chwila, w której żyjemy. Uważność. Tak nazywa się ten stan, w którym nie ignorujemy chwili obecnej, tylko cieszymy się nią. Przypomina trochę medytację, bo stajemy się obserwatorami tego, co się dzieje. Obserwacja sprawia, że obecna sytuacja wydaje się piękniejsza. Spróbuj przez chwilę poczuć, o czym mówię. Odwróć teraz (teraz!) wzrok i sprawdź. Pewnie znajdujesz się teraz w domu. Za oknem jest lodowato ale Ciebie otacza ciepło. Ogrzewa Cię kaloryfer. I komputer. Możesz w każdej chwili napić się herbaty lub kawy. Doświadczyć jej smaku (ja mam waniliowego rooibosa). Gdzieś w zasięgu Twojego wzroku jest przyjemny w dotyku koc. Lampka na biurku daje przyjemne, łagodne światło. Fajnie, prawda?

Są sytuacje, w których szczególnie powinniśmy zadbać o to, by podtrzymać stan zwiększonego odczuwania. Jedną z takich sytuacji jest… – tak! – rysowanie.

Okładka bloku dołączonego do zestawu węgli artystycznych, którą widzicie powyżej, to przykład obrazka, który został narysowany piękną kreską. Podobną widzicie w pracach absolwentów szkół artystycznych i rysowników, którzy osiągnęli wysoki poziom. Czym się cechuje? Jest bardzo swobodna, wygląda jakby była robione od niechcenia. Wygląda jakby autor dobrze się bawił podczas rysowania. Ja w uproszczeniu nazywam ten efekt „artystyczną kreską”. Nauczenie się jej jest w zasięgu naszej ręki! Zobaczmy, jak osiągnąć go przy pomocy techniki uważnego życia.

„Artystyczna kreska” w praktyce

Nad łóżkiem, na nocnej półce trzymam zdjęcie pałacu w bułgarskim Bałcziku. To ono posłuży mi za bazę rysunku. To tam po raz pierwszy poczułam dotyk ciepłego morza. Z samym pałacem wiąże się ciekawa historia. Został zaprojektowany przez rumuńską królową Marię, która – oczarowana pięknem bułgarskiego miasteczka – zapragnęła w nim wybudować letnią rezydencję. Niemal każdy przewodnik, który oprowadza po tym miejscu, mówi, że Maria była fatalnym architektem. Pałac wygląda jak nieudolne połączenie meczetu, zamku warownego i… kawiarni. Jest otoczony ogrodem botanicznym, w którym można spotkać nawet najbardziej egzotyczne gatunki roślin. Niemal przez cały rok pachnie olejkiem różanym, z którego słynie Bułgaria. Za każdym razem gdy odwiedzam to miejsce, kupuję sobie kosmetyki o zapachu róży. Używam ich jesienią, by stworzyć niepowtarzalny nastrój.

Pracę nad malutkim szkicem zaczęłam od naostrzenia węgli w drewienku. Tylko te o idealnie ostrym czubku sprawiają, że rysowanie jest przyjemne. Spróbujcie podpisać się ołówkiem tępym i zaraz później zaostrzonym, a zobaczycie, co mam na myśli. Usiadła wygodnie i wprowadziłam się w miły, podekscytowany nastrój. Będę rysować! Tak, to brzmi śmiesznie. I dziecinnie. Ale mimo to spróbujcie. Wystarczy wsiąść ołówek do ręki i trochę się nim pobawić. Obracać w dłoni, uważnie obejrzeć. Może nawet powąchać (ach, ten zapach drewna…). Opuszkami palców przebiegnijcie po powierzchni papieru, na którym będziecie pracować. Ten do węgli ma ciekawą fakturę. Później można już przejść do pracy.

Pierwsze kreski, które postawiłam, były delikatne, lekko przerywane. W niektórych miejscach śmiało poprawiłam je i dorysowałam nowe – bardziej trafne. Z jednej strony były „trochę od niechcenia”, z drugiej – każdą z nich czułam od początku do końca. Niemal bez przerwy wodziłam wzrokiem po zdjęciu bazowym i śledziłam wszystkie szczegóły. Każdy fragment.

Cienie, które znajdowały się na jasnych częściach budynku zrobiłam ołówkiem HB. I kreseczkami. Kreseczki są przyjemne, relaksujące.

Na ogół nie znoszę rysowania okien. Dziś wydały mi się nadzwyczaj fascynujące.

Zdjęcie bazowe i jego ramka są w kolorze ciepłego brązu. Ja postanowiłam przemycić go na rysunek w postaci roślinności. Używałam do tego kwadratowego węgla drzewnego. Chyba nie ma lepszego sposobu na poczucie rysunku niż podczas pracy kawałkiem węgla, który brudzi dłonie. Oczywiście ubrudziłam się nim od stóp do głów ale jakims cudem sam rysunek ocalał.

Zdecydowałam, że tło wykonam esencją kawy. Zapatrzyłam troszkę rozpuszczalnej w spodku od słoika i naniosłam ją pędzlem na rysunek. Doznałam miłego zaskoczenia – brązowy węgiel pięknie się rozmył po przejechaniu po nim wilgotnym pędzlem. Efekt jest – moim zdaniem – niesamowity!

Gotowy rysunek pokazowy wygląda tak:

Nie jest to oczywiście pełnowymiarowa praca ale sądzę, że wystarczy, byście zrozumieli ideę przyjemnego rysowania. Na wszelki wypadek zobaczcie jeszcze widoczek na stare miasto w Dubrovniku:

Wykonałam go na podstawie zdjęcia, które wykonałam na murach Królewskiej Przystani (relacja z tej wyprawy ). Użyłam cienkiej pałeczki węgla drzewnego, która brudziła palce jeszcze bardziej niż brązowa. Rysunek jest szybki ale nadal wykonany z przyjemnością.

To wszystko na dziś. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego tekstu odrzucicie uprzedzenia i spróbujecie wykonać jakiś „przyjemny” rysunek. Wrażeniami możecie podzielić się w komentarzach. Jako uzupełnienie polecam książkę Gdziekolwiek jesteś, bądź. Przewodnik uważnego życia autorstwa J. Kabat-Zinn’a.