Dziś na blogu mały powrót do podstaw rysowania. Zajmiemy się odwzorowaniem ze zdjęcia krótkich, jasnych włosów tak, żeby były realistyczne i szczegółowe. Tym razem używałam kredek akwarelowych, które umożliwiły uzyskanie kilku ciekawych efektów, ale większość z poniższych porad można zastosować także w innych technikach.

Z góry chciałabym zaznaczyć, że w tym tekście mam na myśli rysunek naśladujący jak najwierniej rzeczywistość, a nie “artystyczny” o lekkiej, spontanicznej kresce i dekoracyjnych kolorach. Kiedy zaś piszę o “błędach” mam na myśli coś, co sprawia że Wasz rysunek nie podoba się Wam samym, a nie efekt zamierzony. Jeśli coś Wam – autorom – się podoba, mimo że jest zrobione niezgodnie z zasadami, to w moim przekonaniu błędem nie jest.

Zanim zaczniemy, upewnijcie się, czy czytaliście poprzednie teksty o rysowaniu włosów:

pisałam o ciemnych, kręconych (ołówki + długopis + biały żelopis)

o rudych (kredki)

a o włosach ogólnie

Na wstępie muszę się przyznać, że nie lubię rysować włosów.

Upodobałam sobie realistyczny, “zdjęciowy” efekt na rysunkach, który wymaga m.in. dość grubej warstwy kredek lub ołówków. Tak grubej, że spod spodu nie prześwituje kartka. Uzyskanie takiego efektu na twarzy nie jest szczególnie trudne (zobaczcie ), jednak na włosach bywa problematyczne. Zwłaszcza takich, które są jasne, krótkie i z pasemkami lub odrostem.

Co mi w takim razie odbiło, żeby rysować Jed Marshall? A tak, już sobie przypominam. Poczytacie o tym w moim . Jed ma dość skomplikowane do odwzorowania włosy, dlatego jej portret posłuży za przykład.

Jak narysować blond włosy na podstawie zdjęcia?

Po pierwsze – pamiętajcie o tym, że generalnie rysowanie ze zdjęcia polega na tym, by uważnie przyglądać się fotografii i kopiować to, co naprawdę widzimy, a nie to, co wydaje nam się, że widzimy. W przypadku włosów jest kilka rzeczy, o których warto szczególnie pamiętać. Poniżej opowiem o doborze kolorów, szczegółowym szkicu, detalach, które wiele zmieniają i fragmentach, które zazwyczaj rysowane są źle.

Kolory

Gorąco proponuję rozpocząć od odłożenia wszystkich żółtych kredek, żeby ich użycie nas nie kusiło. Cytrynowa odpada w przedbiegach, bo od blondu do odcienia żonkila jest daleko. Bananowa może zostać, ale nie polecam jej osobom początkującym (a zakładam, że mojego bloga nie czytają profesjonaliści), ponieważ jej nieumiejętne użycie sprawia, że fryzura przypomina jajecznicę. Dużo bardziej naturalnie wypadną kredki w chłodnym kolorze beżowym czy słomkowym lub ochra żółta. Ciemniejsze partie włosów zazwyczaj dobrze cieniuje się chłodnymi brązami, ale wszystko zależy od naszego zdjęcia (np. sposobu, w jaki włosy na nim są oświetlone).

Kolory nierealistyczne polecam odłożyć, ale nie oznacza to, by ograniczyć się tylko do do kilku sztuk kredek. Obserwujcie uważnie zdjęcie i postarajcie się wyłapać różnice w odcieniach. Niektóre fragmenty mogą być prześwietlona a inne w cieniu, mogą coś odbijać, mieć pasemka, odrosty czy być rozjaśnione od słońca. Aby się o tym przekonać możecie otworzyć Wasze zdjęcie w programie graficznym i narzędziem “pipeta”/“pobieranie koloru” pojeździć po różnych fragmentach. Na palecie wyświetli się wtedy bardzo dużo różnych (czasem zaskakujących) odcieni, które uświadomią Wam, jak wiele się dzieje. Sądzę, że kiedy już się o tym przekonacie, sięgniecie po więcej kredek. O tym, co zrobić by od nadmiaru nie zrobił się chaos napiszę trochę niżej.

Pierwszym etapem rysunku zazwyczaj jest szkic.

Osoby bardziej wprawne mogą od razu wykonać go kredkami. Polecam chłodny odcień brązu i bardzo delikatne stawianie kresek (bez dociskania). Dużo łatwiej jednak posłużyć się ołówkiem, ponieważ grafit można łatwiej wymazać.

Na szkicu najlepiej zaznaczyć dużo szczegółów, żeby później oprzeć się pokusie pocieniowania wszystkiego na jedno kopyto. Należą do nich np. “dziury” we włosach (ciemniejsze miejsca między pasmami), miejsce, gdzie kończy się odrost, główne partie włosów, pojedyncze pasemka, które odstają od reszty, błyski światła. Innymi słowy – wszystko to, co sprawi, że włosy wyglądają prawdziwie, a nie jak wyidealizowana, błyszcząca tafla.

W przypadku tego rysunku cieniowanie zaczęłam od odrostów, ponieważ ich linia dzieli fryzurę na części. Odrosty rysowałam głównie czernią, ale pojawiły się tam także niespodziewane odcienie. Kiedy spojrzycie na powyższe zdjęcie, dojrzycie tam dwa z pozoru bardzo nietrafione kolory – khaki i róż w typie guma balonowa. Na tym etapie wyglądały dziwnie, ale później – gdy już złagodziłam je brązem – wtopiły się w tło i wyglądały realistyczniej. I jednocześnie odpowiednio różnicowały kolorystykę.

Farbowane włosy blond często mają ciemny odrost, dlatego użycie czerni nie jest zbrodnią. Osoby o naturalnym kolorze często nie mają aż tak ciemnych fragmentów, ale po raz kolejny zachęcam, by przyjrzeć się, jak to wygląda na naszym zdjęciu. Tu reguły nie ma.

Problem z rysowaniem krótkich włosów jest taki, że bardzo dużo się tam dzieje. Aby ułatwić sobie pracę, od razu zakreskowałam delikatnie niektóre fragmenty kredką w odcieniu ochry (dobrałam ją wnikliwie obserwując zdjęcie). Mimo że włosy Jed są jasne, zdarzyły się na nich miejsca znacznie ciemniejsze niż jej skóra. Biorąc odcień czoła za odnośnik, sprawdzałam, które są od niego jaśniejsze a które ciemniejsze. Porównywanie nowych części rysunku do tych, które już mam, znacznie upraszczają rysowanie.

Włosy, które układają się w pasemka, są dość proste do odwzorowania, bo pojedyncze pasmo odbija światło w dość przewidywalny sposób (ciemniej przy brzegach, jaśniej na wypukłych częściach). Niestety u Jed mamy tylko jedno pasemko nad czołem, a reszta włosów tworzy całość. Mimo to starałam się powstrzymać od spontanicznego kreskowania, bo zamiast czegoś, co przypomina włosy, miałabym chaotyczne, kolorowe linie bez ładu i składu.

Blond włosy w połączeniu z intensywnym światłem bardzo często na zdjęciu wyglądają jak wielka biała plama. Jeżeli na Waszym zdjęciu tak to właśnie wygląda (a chcecie uzyskać efekt bardziej zdjęciowy niż artystyczny), to nie ma nic złego w odwzorowaniu tej białej plamy tak, jak wygląda naprawdę. Żeby rysunek nie wyglądał wtedy dziwnie, konieczne będzie dorysowanie tła. Szczerze mówiąc mi już dawno znudziły się portrety pt.: “głowa na białym polu”. Zdecydowanie wolę, gdy dzieje się coś więcej. Na zdjęciu, na podstawie którego rysowałam, tło nie było szczególnie ciekawe wizualnie, ale ma ciekawe znaczenie. Przedstawia jasne, luksusowe światło Majorki, czyli złotej klatki, która otacza Jed Marshall. Postanowiłam odwzorować ten kolor, dlatego do rozmycia kredek akwarelowych użyłam wacika zanurzonego (i dobrze wyciśniętego) w kawie.

Moja kawa była rozczarowana faktem, że rysowałam sobie zamiast pisać pracę magisterską.

Później kredką w kolorze ciemnego, chłodnego brązu zaczęłam uzupełniać kolejne fragmenty włosów – głównie takie “luki” w pasmach, do których słabiej docierało światło. Stopniowo przechodziłam do coraz jaśniejszych kredek, ale nadal starałam się trzymać chłodnej palety, żeby zachować realizm.

Koniecznie dajcie mi znać, czy informacje o konkretnych numerach kredek w jakikolwiek sposób Wam pomogą i czy mam je podawać.

Miejsca, które określiłam gdzieś wyżej jako “białe plamy”, poprawiłam troszkę złotą kredką. Zaciemniłam je delikatnie naśladując strukturę włosów i cieniując zgodnie z kierunkiem włosów. To bardzo drobny, niewidoczny na pierwszy rzut oka szczegół, ale właśnie w takich podobno tkwi diabeł. Ta złota kredka jest genialna, bo ma bardzo naturalny, chłodny odcień bez metalicznego pobłysku, który wyróżniałby ją od innych kredek z kompletu. Prz słabym nacisku doskonale udaje blond. Od razu zaznaczam jednak, że srebrna z tego samego zestawu działa inaczej i ona jest już absolutnie błyszcząca i daje efekt jak po bardzo miękkim ołówku.

Mała uwaga nie związana z tematem.

Kiedy zaczynałam pracę nad ty rysunkiem, wyświetlałam sobie zdjęcie na moim starym laptopie. Teraz mam nowy komputer z lepszym ekranem i na nim obraz wygląda dużo bardziej szczegółowo i ma zupełnie inne kolory. Nie jest to jakiś wielki problem, bo delikatnie sobie wszystko wypośrodkowałam, ale dziwnie się czuję, patrząc na rysunek, który wygląda zupełnie inaczej niż zdjęcie. Jak osoba cudownie wyleczona z daltonizmu.

Zazwyczaj na tym etapie używam blendera, żeby wszystko ładnie wygładzić. Niestety zapomniałam go spakować na wyjazd, a Kanaryjczycy nie mają zielonego pojęcia o co mi chodzi, gdy tłumaczę, że chcę kupić “takie tanie coś do kredek, żeby było gładko”. (“El Blenderro por favor” też nie zrozumieli.)

Użycie blendera nie jest konieczne, jeśli chcecie stworzyć rysunek artystyczny. Jak już wspominałam, ja osobiście wolę rysunki “zdjęciowe”, gładko pokryte warstwą kredek lub ołówka. Żeby uzyskać taki efekt bez dodatkowych akcesoriów, na końcu – zamiast blendera – użyłam bardzo dużo jasnych kredek i dość mocno nimi przyciskałam. Wykorzystałam głównie beżowe, słomkową, jasnoszarą i nawet białą.

Włosy na rysunku często przypominają ciężki kask. Aby tego uniknąć, dorysowuję trochę pojedynczych pasemek i włosków, które odstają od reszty. Te, które są ciemniejsze od reszty łatwo dorysować idealnie zastruganą ciemniejszą kredą. Jaśniejsze wykonuję białą kredką lub gumką do mazania.

Zazwyczaj wymazanie plamek światła na powierzchni pokrytej kredkami jest dość trudne, ale akurat tym razem poszło bez problemów. Nie mam pojęcia dlaczego, choć podejrzewam kredki. Gumką w drewienku (dobrze zastruganą) wymazałam jasno oświetlone, cienkie włoski. Taki zabieg nadał i realizmu i lekkości. Biała kredka też całkiem dobrze poradziła sobie z dorysowaniem szczegółów (akwarelowe generalnie bywają mocniejsze od zwykłych). Najważniejsze jest to, żeby uważnie przyjrzeć się zdjęciu i zobaczyć, gdzie dorysować włoski a gdzie nie. Pokrycie nimi całej głowy bez zastanowienia wyglądałoby bardzo głupio i nienaturalnie. Na zdjęciu, z którego korzystałam jasne włoski koncentrowały się na środku głowy, a z prawej strony prawie ich nie było.

Oglądam bardzo dużo rysunków, które wysyłacie mi do oceny. Dzięki temu mogę zobaczyć, jakie błędy pojawiają się najczęściej. Zauważyłam m.in., że o ile same włosy dopracowane są zazwyczaj do granic możliwości, o tyle linia włosów jest zrobione dość niechlujnie. Zazwyczaj rysujecie włosy, które zaczynają się zbyt agresywnie. Tymczasem gdzieś tam przed nimi rośnie jeszcze sporo drobnych, krótkich włosków (po angielsku to “baby hair”, po polsku nie mam pojęcia). Można je narysować bardzo słabo naciskając kredkę i wykonując lekkie, artystyczny kreski.

Czas na kilka ostatnich udoskonaleń.

Nawet jeśli staramy się jak najdokładniej odwzorować zdjęcie, warto czasem je odłożyć i dorysować kilka szczegółów z głowy, zgodnie z własnym gustem. Dzięki temu kompozycja się poprawi i całość powinna wyglądać lepiej. Nawet wyznawcy fotorealizmu są artystami i dodanie czegoś od siebie nie jest zbrodnia przeciwko temu stylowi. Mój rysunek fotorealistyczny nie jest (ani nie miał być), więc tym bardziej mogłam robić z nim, co chcę.

To też nie jest związana z tematem notki, ale i tak warto o tym wspomnieć: Czy jestem z zadowolona z tego rysunku?

Odpowiedź brzmi “nie”. W Jed najbardziej podoba mi się jej uroda – wzrost w połączeniu z bladością i krótką fryzurą. Jak wspominałam w poprzednim tekście, przypomina elfa, który spaceruje wśród normalnych ludzi. Trochę jak blada Daeners Targaryen ubrana na jasno, wśród opalonych Dothraków. Jest taka wiecznie zamyślona i zdystansowana. Na moim rysunku zaś wygląda jak piękna, ale jednak zwyczajna kobieta. Gdybym miała rysować ją raz jeszcze, na pewno dokładniej przemyślałabym temat i zmieniła świadomie paletę kolorów, kadr i tło. Pokazałabym jej sylwetkę albo chociaż szczupłe dłonie.

Uczcie się na moich błędach i przed rysowaniem (a nawet przed wyborem zdjęcia) zastanówcie się, co chcecie rysunkiem przekazać.