Za każdym razem gdy wracam do starszych tekstów, jestem porażona ich niedoskonałością. Ostatnio przeglądałam artykuł o ilustrowaniu książek i doszłam do wniosku, że temat jest na tyle ciekawy, że warto do niego wrócić. Pomyślałam, że fajnie będzie rozbić go na dwa istotne zagadnienia: wykonywanie tak zwanych „rysunków koncepcyjnych” i ilustracje właściwe.

Ilustrowanie książek to jeden z tematów, który polecam, gdy brakuje pomysłu na rysunek. To doskonały trening dla ręki jak i wyobraźni. Jest to jednocześnie temat, który wywołuje wsporo frustracji, bo w większości przypadków odtworzenie na papierze sceny, która pojawiła się tylko w naszej głowie bywa trudne. Dlatego dziś będzie o tym, jak zbliżyć się nieco do sukcesu… poprzez odpowiednie przygotowanie.

Szkice koncepcyjne odgrywają wielką rolę w całym procesie tworzenia ilustracji. Choć nie jest to ostateczna forma rysunku, często same w sobie stanowią małe dzieła sztuki. Są tworzone zazwyczaj , spontaniczną kreską, która zazwyczaj jest po prostu ładna.

Ciężko byłoby mi pisać o ilustrowaniu bez konkretnego przykładu, dlatego najwyższy czas wybrać sobie wciągającą książkę. Zazwyczaj stawiam na fantastykę ale to przerabialiśmy już wielokrotnie. Tym razem mam ochotę na coś mocniejszego. Padło na historical-fiction i realia II Wojny Światowej. „Vril. Pułkownik Dowbor” to historia spisana przez dziennikarza i podróżnika – Huberta Kozieła. Cytując tylną okładkę: „A gdyby pogłoski o tajnej broni, która może zmienić losy wojny, okazały się prawdą?”. Dołóżmy do tego niesamowite scenerie, supermoce i ładunek akcji, a otrzymamy idealną pozycję do potrenowania szkiców koncepcyjnych :).

Zbieranie materiału

Często zdarza mi się, że już samo przeczytanie książki sprawia, że doznaję olśnienia, a szkice koncepcyjne wypływają spod mojej ręki z prędkością światła. Mam jednak świadomość, że nie rzadko potrzeba też innych impulsów. Tu pomocą przychodzi wyszukiwarka obrazków, gdzie możemy znaleźć tonę inspiracji. Polecam wyszukać nie tylko obrazki reprezentujące pozę czy scenę ale także styl. Odradzam natomiast oglądanie ilustracji do książki, którą się aktualnie zajmujecie, ponieważ to może odebrać wam możliwość zinterpretowania jej po swojemu.

Dziś jako inspiracja posłużył mi rysownik , który tworzy zarówno dobre, wyraziste komisy jak i fotoreale. Podpatrzyłam u niego styl, kolorystykę i pozy (ale każde z innego obrazka!). Więcej o zbieraniu materiału poczytacie .

Poszukiwanie stylu

Jedną z moich osobistych zasad jest… brak zasad. Wątpię, by była Jedna Słuszna Metoda Ilustrowania czy Jeden Słuszny Styl. Zazwyczaj staram się dopasować styl rysunku do jego tematyki. Tym razem wypadałoby dostosować się także do… gustu autora książki (o ile macie – tak jak ja – przyjemność go znać 🙂 ).

Rzadko kiedy udaje się wybrać jeden styl bez wcześniejszych przygotowań. Z pomocą przychodzą nam właśnie szkice koncepcyjne. „Vril” idealnie pasuje mi do wyrazistych, czarno-białych grafik, które kojarzą się trochę z komiksem. Ja w ilustracjach uwielbiam stylistykę lat 70 i 80tych, bo większość moich ulubionych autorów nie-fantasy publikowała swoje najlepsze dzieła w tych czasach. Szalenie podobają mi się okładki tworzone np. przez czy . Jeżeli potencjalnych czytelnikiem książki, która ilustrujecie jest osoba rozmiłowana w „starych, dobrych czasach”, polecam przyjrzenie się temu stylowi.

Powyżej przykład lekkiej ale zarazem mocnej kreski. Twarz rysowałam dość spontanicznie, bo po latach bawienia się w portrecistkę zdążyłam zapamiętać podstawowe proporcje twarzy.

Układ

Zazwyczaj ilustracje przedstawiają konkretną scenę z książki i są dość realistyczne. Sądzę jednak, że w świecie, w którym mamy do czynienia z supermocami, klasyczne zasady kompozycji możemy sobie darować.

Kompozycję wybieram poprzez bazgranie. Zaczynam od kółek, kresek, kwadratów, które nieustannie przesuwam, by znaleźć najładniejszy układ. Na tym etapie nie zawsze wiem już, co będzie przedstawiała dana scena. Bywa, że te spontaniczne figury geometryczne nagle zaczynają mi się z czymś kojarzyć, a ja dopiero wtedy zaczynam wpasowywać w nie elementy kompozycji. Ale można też zrobić na odwrót.

W tym wypadku pomyślałam o trzech elementach – twarzy tytułowego bohatera, sylwetce innej ważnej postaci oraz scenie koncentrowania tytułowej siły Vril. Całość oparłam na kompozycji, którą znacie z plakatów filmowych – duża głowa na górze i konkretne sceny na dole.

W tym miejscu najważniejsze jest „wyzbycie się poczucia winy”, czyli coś, o czym od lat piszę na blogu. Waszym największym wrogiem jest teraz myślenie o tym, że Praca_Musi_Być_Ładna. Nie musi. A przynajmniej nie powinniście tak myśleć. Pomyślcie raczej o przyjemności płynącej ze szkicowania. To wyzwoli w was pokłady kreatywności i sprawi, że paradoksalnie kreska będzie lżejsza i ładniejsza. Szkice koncepcyjne to moment na stworzenie … no właśnie – koncepcji. Pomysłu. Idei. Na śliczne rysunki przyjdzie czas.

Tak, tak – rysowałam leżąc na łóżeczku w chłodnej pościeli. Poza nadzwyczaj niewygodna do rysowania ale z jakiegoś powodu wyzwalająca pokłady kreatywności.

Nie pytajcie, dlaczego ta pani jest tak „ubrana”. Jestem osobą, której zainteresowanie historią generalnie kończy się na czasach, gdy rycerze szaleli z mieczami, więc w powieści, której akcja toczy się w czasach Druhiej Wojny, najbardziej spodobał mi się wątek romansowy :).

Szkice koncepcyjne okładek

Na ilustracjach można by poprzestać ale ja dla treningu postanowiłam powymyślać jeszcze koncepcje okładek. Tu głównym założeniem jest to, by wyeksponować tytuł i autora oraz… dobrze sprzedać książkę. Tak tak, życie jest brutalne i jeżeli marzycie o pracy ilustratora, musicie brać pod uwagę nie tylko waszą artystyczną wizję ale też psychikę potencjalnego czytelnika.

Jest taka mała zasada w świecie marketingu, która pomaga zaprojektować wygląd reklamy (a okładka książki jest sama w sobie reklamą). Zasada ta nazywa się AIDA, a jest to skrót od: Attention, Interest, Desire, Action czyli Zwrócenie Uwagi, Zainteresowanie, Wywołanie Pragnienia i Akcja (czyli Zakup).

Punkt Attension osiągniemy oczywiście wyrazistymi kolorami ale to nie zawsze się sprawdza. Jeżeli szukamy lekkiego romansidełka, to raczej nie zwrócimy uwagi na okładkę tętniącą dynamicznymi odcieniami czerwieni i żółci. Ale zostawmy okładki romasidełek, bo one i tak zazwyczaj są realizowane w formie zdjęcia. Co jeszcze zwraca uwagę? Zauważyłam, że chętniej sięgam po książki, na których wyeksponowane jest nazwisko autora i to w konkretny sposób – gdy imię jest dość małe, a nazwisko przesadnie duże w stosunku do niego. To sprawia, że podświadomie czuję, że pisarz jest człowiekiem znanym, który udowodnił już wartość w wielu innych książkach, a ja powinnam się wstydzić, że go nie znam.

Podczas tworzenia szkiców koncepcyjnych warto przetestować kolorystykę ale jeżeli akurat pod ręką nie mamy odpowiednich kolorów, nie rezygnujmy z pracy. Jeżeli tylko czujecie wenę, śmiało bazgrajcie dalej! Powyżej niebieski zakreślacz zastąpił mi czerwony.

Nawiasem mówiąc we „Vrilu…” chyba najbardziej podobało mi się to, że jest pisany przez debiutanta. Z każdą kolejna książką pisarz nabiera nawyków, które sprawiają, że jego książki stają się coraz bardziej przewidywane. Z czasem zaczyna się w nim nagromadzać potrzeba wprowadzenia zasad, przygładzenia wszystkiego pod kątem stylu… W efekcie traci się świeżość i radość pisania.

Co potem?

Stosik szkiców koncepcyjnych będzie teraz stanowił bazę do kolejnych rysunków, tym razem takich „na poważnie”. Polecam mieć je przy sobie podczas pracy nad ostatecznymi rysunkami. Bardzo chciałabym mieć miejsce, w którym mogłabym powiesić wszystkie rysunku na ścianie i patrzeć na nie gdy tylko chcę (wiecie, taka „tablica inspiracji”) ale niestety aktualnie musi wystarczyć mi to co mam.

Polecam autorstwa Piotra Rosińskiego, który przedstawia proces powstawania okładki komiksu Thorgal. Na filmiku Grzegorz Rosiński zaczyna pracę od wykonania wielu szkiców koncepcyjnych, a na ich podstawie tworzy Coś Niesamowitego.

A co dalej z „Vrilem…”? Cóż, historia mnie wciągnęła więc możecie spodziewać się za niedługo notki o wykonywaniu ostatecznych ilustracji. Prawdopodobnie spróbuję swoich sił w zabawie rapidografem, bo podczas pracy nad konceptami uznałam, że czarna, wyrazista kreska to coś, czego mi trzeba.