Uwielbiam oglądać szkice wielkich projektantów mody! Zachwycają nie tylko ciekawymi pomysłami ale też wyjątkową kreską i sposobem przedstawiania postaci. Od dłuższego czasu chciałam sama stworzyć coś w tym stylu ale oczywiście wciąż brakowało impulsu…
Okazja do zabawy w projektanta nadarzyła się niedawno. Testowałam nowy komplet węgielków i wykonywałam masę małych, prostych szkiców na podstawie zdjęć z gazet. W jednym z magazynów modowych natrafiłam na przepiękną sesję zdjęciową, której motywem przewodnim była czerń. Od razu pomyślałam, że warto przerysować kilka fotografii. W trakcie pracy doszłam do wniosku, że szkice przypominają mi projekty modowe. Postanowiłam zgłębić temat…
O samym rysunku modowym napiszę jeszcze osobny tekst. Tym razem chciałabym skupić się raczej na zapisywaniu swoich pomysłów na szkicach. Gotowe projekty naturalnie powinny zawierać jak najwięcej istotnych szczegółów (guziki, szwy, zakładki) ale na etapie pomysłu wszystkie chwyty są dozwolone. To czas, gdy artysta szuka weny i zwołuje wszystkie muzy. Czasem ciekawa idea jest już w naszej głowie, czasem – przychodzi dopiero w trakcie pracy nad rysunkiem.
Pierwsze próby z węgielkami.
Podczas tworzenia projektów ubrań proporcje postaci nie są ważne. Modele są zazwyczaj wydłużeni lub mają inne, charakterystyczne cechy ciała. Często nie mają twarzy, są anonimowi a ich rola sprowadza się do pokazania ubrania. W związku z tym nie trzeba męczyć się z liniami pomocniczymi. To dobra okazja by poćwiczyć intuicyjne stawianie kresek. Zaczynamy od najprostszych kształtów. Można je poprawiać, dorysować nowe.
Kolejne kreski można rysować „na oko”. Wystarczy szybko porównać długości nowych linii z tymi, które są już na kartce. U mnie linia pleców stanowiła jednostke podstawową. To na jej podstawie rysowałam kolejne części ciała, sprawdzając, czy są od niej dłuższe czy krótsze, większe czy mniejsze.
Gdy pierwsze kreski są gotowe, można poprawić je i nadać ostatecznego kształtu. To dobre miejsce, by spersonalizować rysunek i dobrać odpowiedni styl. Poniżej dwie wersje – wyrazista linia i delikatny ton. Która lepiej pasuje do sukienki, którą tworzę?
Bywa, że pomysły na detale mamy jeszcze przed rozpoczęciem rysowania. Czasem wpadają nam do głowy dopiero w trakcie pracy. Kieszonka, którą widzicie na poniższym rysunku, była na zdjęciu, z którego korzystałam. Natomiast faktura sukienki wpadła mi do głowy spontanicznie, gdy kreskowałam jej powierzchnię. Doszłam wtedy do wniosku, że całość przypomina coś w rodzaju bardzo długiego żabotu. Podchwyciłam ideę i dorysowałam resztę.
Zobaczmy to wszystko na innym projekcie.
Znów zaczęłam od prostych linii. Stawiałam wyraziste, niemal geometryczne kreski, które wprowadzały trochę dramatyzmu. Nie przejmowałam się tym, że twarz modelki jest uproszczona, pozbawiona wyrazu. Ona występuje tu tylko w roli wieszaka na ubranie…
Najciemniejsze miejsca zamalowałam. Węgiel miękko ślizgał się po kartce a jego intensywny odcień wprowadził jeszcze więcej dramatyzmu. Moda to emocje. Warto podkreślić je już na etapie projektu.
Ostrą krawędzią pałeczki udało się narysować także cieńsze kreseczki.
Obrazek postanowiłam ożywić różnymi odcieniami brązu, które – mimo że przełamują mroczną czerń – nadal są kolorami wyrafinowanymi.To połączenie może stać się charakterystyczną cechą kolekcji, nad którą pracują (a raczej – którą kopiuję z gazety).
Miejsca, w których spod skąd materiału przebija skóra poprawiłam dodatkowo esencją kawową. Nałożyłam ją pędzelkiem.
W podobny sposób wykonałam kolejny projekt. Starałam się tym narysować ciało modelki tak, by było przesadnie szczupłe ale ostatecznie wyszło mi w miarę normalne.
Po raz kolejny sprawdziło się połączenie czerni i odcieni brązu.
Nie znam się na modzie a ubrania nieszczególnie mnie interesują. Mimo to tworzenie powyższych szkiców okazało się bardzo przyjemne. Mam nadzieję, że podsunęłam Wam ciekawy pomysł na rysunek i spędzenie popołudnia w światowym stylu 🙂
Zdjęcia, na podstawie których powstały rysunki, pochodzą z magazynu PANI (sierpień 2013) i są autorstwa Marcina Tyszki.