Od prawie siedemdziesięciu lat również człowiek nauczył się wykorzystywać zjawisko włoskowatości do hodowli kryształów. Pierwszym, który wpadł na ten pomysł, był Polak, profesor Politechniki Warszawskiej, Jan Czochralski, który całe swoje naukowe życie poświęcił badaniu zjawiska krystalizacji i otrzymaniu monokryształów. W 1916 roku opracował metodę wytwarzania monokryształów, która dziś znana jest jako metoda wyciągania kryształów z cieczy. Tym razem nie jest to jednak woda ani żaden inny rozpuszczalnik, tylko roztopione ciało stałe, którego monokryształ chcemy otrzymać. Może to być ciekły metal, roztopiona sól kuchenna lub roztopione drobne odłamki, np. bezbarwnego korundu. Czochralski zajmował się głównie monokryształami metali, był przecież metaloznawcą i swoją metodę opracował dla uzyskania monokryształów cyny, ołowiu i bizmutu. W tym celu zanurzał w stopionym metalu szklaną kapilarę, metal pod wpływem sił kapilarnych wypływał do góry, a krzepnąc w odpowiednich warunkach cieplnych tworzył cienki monokrystaliczny pręcik. Jest to jednak dopiero początek procesu hodowania monokryształów. Gdy niewielka ilość cieczy wypłynie ?do góry” do wnętrza kapilary, kapijkarę unosi się na taką wysokość, aby jej wylot zaledwie dotykał powierzchni cieczy. Metal wewnątrz kapilary krzepnie od góry w dół, gdyż wyżej temperatura jest niższa niż tuż nad lustrem cieczy. Po pewnym czasie zakrzepnięta porcja cieczy rośnie, osiąga wylot kapilarny, a ponieważ jest zimniejsza od cieczy, powoduje jej krystalizację w najbliższym sąsiedztwie. W tym momencie proces krystalizacji powinien się skończyć, gdyż tygiel – naczynie z cieczą -jest ciągle ogrzewany, a ciecz w tyglu zachowuje stałą, niezmienną temperaturę, nieznacznie tylko wyższą od temperatury krzepnięcia.