Plebani katoliccy i duchowni wszelkich innych wyznań przekształcili się w znakomitych znawców Biblii i historii kościelnej, sypiących cytatami i umiejących uzasadniać swe poglądy. Po zapadłych wsiach i miasteczkach obradowały synody innowierców, których uczestnicy skakali sobie do oczu, kłócąc się zaciekle o przeróżne subtelności dogmatyczne. Ale też na głuchej prowincji dobrać można było grono zawołanych teologów i filologów i zasadzić ich do pracy zespołowej nad przekładem Biblii. Rezultaty zaś były zdumiewające, gdy do połowy w. XVI nie było w Polsce ani jednego tłumaczenia Nowego Testamentu, od r. 1551, gdy pojawił się w Królewcu przekład Stanisława Murzynowskiego, ukazały się ariański Marcina Czechowica i dwa katolickie: Jana Lcopolity oraz Jakuba Wujka. Ile zaś rzetelnego wysiłku w pracę tę włożono, świadczą uwagi Jana Seklucjana w tekście Murzynowskiego czy egzemplarz przekładu Czechowica w Muzeum Brytyjskim, opatrzony notkami angielskimi z końca w. XVI, podającymi w wątpliwość, czy tłumacz słusznie wyrazem ?ułuda” określił zjawę Chrystusa na jeziorze Genezaret. Co większa, każde wyznanie usiłowało zdobyć się na własny przekład całości Biblii. Kalwini więc przygotowali wspaniałą Biblię Brzeską – wynik pracy zespołowej, jeszcze okazalej katolicy wydali przekład Jana Nicza ze Lwowa, zwanego Leopolitą; na samym schyłku stulecia jezuicki zespół redakcyjny puścił w świat przekład Jakuba Wujka, który chwili tej nie doczekał; ariańską Biblię, zwaną Nieświeską, przełożył Szymon Budny, wykonana zaś zespołowo Biblia Gdańska do użytku luteranów wyszła dopiero w r. 1632.