Ci, którzy śledzą bloga, zauważyli pewnie, że każdą z postaci serialu „Gra o Tron” wykonuję w innej technice. Dla przypomnienia: znajdziecie portret Tyriona wykonany ołówkami w stylu realistycznym, obrazek przedstawiający Daenerys, który zrobiłam kredkami akwarelowymi i akwarelami, Cersei „cold as gold” w ołówkach oraz białej i żółtej kredce na brązowym podkładzie. Następny w kolejce prawdopodobnie Khal Drogo, a dziś pokażę Wam portret… Aryi Stark!

Dla Aryi wybrałam technikę, której nigdy nie próbowałam – ołówek akwarelowy. Zdecydowałam, że połączę go z kredkami akwarelowymi, by odzwierciedlić dwie strony charakteru jednej z moich ulubionych bohaterek. Starkównę poznaliśmy jako pełne radości dziecko, które uwielbiało zabawę. Śmierć ojca, a potem także matki i brata (pamiętacie Czerwone Wesele?) wyzwoliła w niej mroczą stronę. Dziewczynka nauczyła się się zabijać a na pytanie w co wierzy odpowiedziała: „moim bogiem jest śmierć”.

W dzisiejszym rysunku zdecydowanie dominować będą kredki, ponieważ z ołówkiem dopiero się oswajam. W przyszłości zagra on pewnie główną rolę w jakiejś notce 🙂

Przybory

Podstawą rysunku jest komplet kredek Mondeluz – prezent od firmy KOH-I-NOOR. Wykorzystałam je tym razem także do szkicu! Kredki wzmocnił ołówek Aquarell Soft Progresso KOH-I-NOOR. Był częścią kompletu, który dostałam na 18ste urodziny. Uzyskane za jego pomocą kreski były bardziej precyzyjne od tych, które wykonałam czarną kredką akwarelową. Stąd też zdecydowałam użyć go do tego projektu. Obrazek namalowałam na… starej teczce. Ostatnio z braku czasu i pieniędzy muszę radzić sobie z niedoborem akcesoriów. Dlatego też uruchomiłam kreatywność i poszukałam czegoś, na czym mogłabym stworzyć obrazek z użyciem wody. Wybór padł na teczkę, która jest wystarczająco sztywna, by nie pomarszczyła się podczas malowania i zarazem dobrze wchłania wodę.

Naturalnie przed przystąpieniem do pracy przeprowadziłam test, jak zachowują się kredki i ołówek na takim papierze:

Przydały mi także się moje piękne niebieskie pędzelki do akwareli w różnych rozmiarach.

Dokładny opis moich aktualnych przyborów (wraz z markami i moimi opiniami) znajdziecie .

Krok po kroku: „Oczy, które widziały za dużo”

Tytuł rysunku nawiązuje do tragicznych wydarzeń z życia Aryi, których była światkiem. Na oczach dziewczynki został ścięty jej ojciec a ciało brata zbezczeszczone. W tych oczach są ból, cierpienie i młodość jednocześnie.

Tutaj zdjęcie, z którego korzystałam:

Od samego początku wiedziałam, że w pracy chcę uzyskać kolory przejaskrawione, intensywne. Stąd już szkic wykonałam kredką w kolorze intensywnej zieleni. Zaczęłam od zakreślenia sobie, w którym miejscu będzie znajdowała się głowa. Wbrew pozorom nie jest to bez znaczenia: zbyt mała „zgubi się” na kartce, za dużej nie obejmie wzrok. Także jej umiejscowienie jest istotne. Ja zdecydowałam, że głowa będzie trochę powyżej miejsca, które nakazują klasyczne zasady kompozycji. Zabieg ten sprawia, że postać wydaje się trochę wyższa i bardziej postawna.

Tą sama kredką zaczęłam wyznaczać podstawowe proporcje twarzy. Korzystałam z kredki przystawionej do ekranu, którą mierzyłam proporce. Opisałam ten zabieg dokładniej w notce . W dzisiejszym tekście chciałabym skupić się na cieniowaniu, dlatego zamiast szczegółowo omawiać szkic, po prostu podrzucam link do innego tekstu.

Oczywiście taki spontaniczny szkic już na samym początku wymagał kilku istotnych poprawek – szyja okazała się węższa niż początkowo zakładałam.

W wypadku tego rysunku spędziłam nad szkicem dużo mniej czasu niż podczas pracy nad ołówkowymi rysunkami fotorealistycznymi. Zależało mi bardziej na efekcie, jaki uzyskują uliczni portreciści – ich rysunki nie odzwierciedlają w 100% proporcji twarzy klienta ale mają w sobie lekko kreski i swobodę. Mimo że tym razem nie korzystałam z gumki do mazania, udało mi się zachować czyste linie pomocnicze. Po latach ćwiczeń i nauczyłam się wychwytywać proporcje „na oko”.

Jasnozieloną kredkę wykorzystałam jeszcze do dodania kilku szczegółów…

… a następnie ciemnozieloną zaczęłam uzupełniać szkic. Dzięki zmianie kredki miałam przejrzysty widok na to, które kreski są nowe (czyli dobre), a które stare. Nie poprawiałam kresek w nieskończoność. Znów udało mi się swobodnie uzupełnić szczegóły bez korygowania kresek. Przyznam, że to był jeden z tych rysunków, które najbardziej mnie relaksowały. Praca miękkimi (mowa o pigmencie) kredkami akwarelowymi wymaga mniej skupienia niż używanie precyzyjnych ołówków. Stąd też mogłam skupić się na przyjemności rysowania zamiast w popłochu stawiać miliony kresek. Zupełnie nie martwiłam się tym, że kreski są zbyt intensywne, ponieważ chciałam, by zieleń przebijała spod kolejnych warstw rysunku.

W tym kroku wydarzyło się dość dużo. Zaczęłam nakładanie kolorów zbliżonych do tych ze zdjęcia bazowego. Na kartce pojawił się brąz, którym zaznaczyłam najważniejsze cienie, i róż, który kojarzy się z twarzą młodej osoby. Spod ciemnych detali oczu wciąż przebijała zieleń. Na tym etapie zdecydowałam, że to właśnie oczy będą głównym elementem rysunku. Można już zobaczyć, jak młoda jest Arya – jej usta są małe, prawie dziecięce (mimo, że aktorka, która odgrywa jej rolę miała wtedy ok 15 lat).

Światło na zdjęciu, z którego korzystałam, miało ciepły odcień. Ja zdecydowałam, że jeszcze go pogłębię tak, by przyciągał wzrok. Użyłam do tego ochry, która została kredką miesiąca w . Kolor ten skontrastowałam z chłodną szarością.

Poniżej paleta barw dla ubrania Aryi:

Pierwsze próby użycia wody wykonałam na tle. By wszystko zbytnio się nie rozlewało, używałam pędzelka, który po zmoczeniu w słoiczku dokładnie osuszałam o jego krawędź. Dzięki temu plamy były bardziej precyzyjne a ja panowałam nad kolorem.

Potem rozmyłam także światło, padające na twarz Aryi. Straciło nieco ze swojej intensywności. Bardzo ważne było dokładne płukanie pędzelka w czystej wodzie prawie po każdym smagnięciu. Na twarzy występują obok siebie często skrajne kolory (jak ochra i szarość), których nie chcemy ze sobą zmieszać.

Szczególną uwagę poświęciłam oczom. Odświeżyłam ich kolor dodając ciemną zieleń. Starałam się ominąć plamkę światła na tęczówce, ponieważ to ona nadaje oczom taki płaczliwy wygląd. W tym kroku wkroczył także ołówek akwarelowy. Po zastruganiu nadał się idealnie do precyzyjnego wykonania ciemnej oprawy oczu. Nie raz słyszałam od nauczycieli plastyki, że nie powinno się używać czerni na rysunkach… Nie wiem skąd to głupie przekonanie. Czerń – choć nie jest niezbędna – poprawia kontrast pracy i sprawia, że nie jest mdło.

Włosy rozświetliłam odcieniami pomarańczowego i dodałam dla kontrastu kilka kresek w kolorze… granatowym. Jak już pisałam, ten obrazek ma być trochę przejaskrawiony a jego mocna stroną właśnie nietypowe kolory – zieleń na twarzy, granat we włosach. W trakcie pracy co kilka chwil korygowałam drobne błędy w proporcjach twarzy, które wyniknęły z szybko zrobionego szkicu.

Zastanawiałam się czy narysować twarz Aryi lekko zabrudzoną (taką jak na zdjęciu) czy w imię estetyki rysunku zrobić ją czystą. Uznałam, że kurz na twarzy odzwierciedli aktualną sytuację życiową bohaterki – tułaczkę.

Od tego momentu nie rozmywałam już kredek i ołówka wodą, ponieważ chciałam nadać obrazkowi teksturę. Gdy jakiś fragment wyszedł mi zbyt chropowaty, wygładzałam go białą kredką, która zachowywała się jak blender.

Dobrze zaostrzoną białą kredką narysowałam na sucho oświetlone włoski, które wystają z fryzury. Błysk światła w oczach poprawiłam zamoczonym w wodzie czubkiem białej kredki.

Tutaj widzicie fragment ubrania. Możecie zobaczyć także w jaki sposób wykończyłam brzegi obrazka – wtopiłam je w tło.

Raz jeszcze, co można wynieść z tej notki?

Właściwie tym razem nasuwa się tylko jeden, zasadniczy wniosek: zasady są po to, żeby je łamać. W poprzednich notkach pisałam o:

– klasycznych zasadach kompozycji – złamałam je w tym rysunku,

– delikatnym szkicu – tym razem dociskałam kredki mocno,

– tym, by nie podkreslać przesadnie jednego elementu rysunku – tu skupiłam całą uwagę na oczach,

– tym, by nie starać się uzyskać idealnej kreski za pierwszym razem tylko poprawiać ile wlezie – w portrecie Aryi udało mi się narysować zadawalające kreski bez korekt.

Ps. Od niedawna żyję na nieco wyższych obrotach niż przywykłam ale – o dziwo – wpłynęło to pozytywnie na tempo pisania notek. Mam nadzieję, że mimo to ich jakość się nie zmniejszyła. Ostatnio zabrałam się za tłumaczenie bloga na angielski. Efekty tutaj:

www.barbiemichaels.blogspot.com

Mój angielski jest fatalny i mam nadzieję, że dzięki nowej stronie uda mi się trochę go podszkolić. Oczywiście nie zaprzestaje pisania po polsku! Wręcz przeciwnie. Elfik wciąż się rozwija a polscy czytelnicy (zwłaszcza Ci, których kojarzę z Facebooka) zawsze będą dla mnie najważniejsi 🙂

Ps. 2. Pamiętajcie o trwającym do 1go października konkursie rysunkowym. Wszystkie potrzebne informacje znajdziecie w . Pierwsze rysunki już napłynęły, z czego się bardzo cieszę!